Huk. Nagle jeep podniósł sie i przeleciał spory kawałek jak na taki ciężar. Wszyscy pasażerowie wylecieli jak z procy. Pamiętam jedynie jak upadłem. Później... Ciemność. Pamiętam zanim wyjechałem na wojnę sporo czasu spędzałem z nią, jeśli nie z nią samą to choć w myślach byliśmy razem. Pewnego razu doszedłem do wniosku, że straciłem część życia. Tak jakby coś co było nagle wyparowało, jednak wspomnień wymazać się nie da. Kiedy tak leżałem zn
Mazzola nachylił się bliżej ognia i wyciągnął ręce, ostatnio nie mieliśmy okazji by jakkolwiek się ogrzać. W tej sytuacji…Nawet tak prozaiczna czynność jak spokojne odlanie się nabierało większego znaczenia. Sam również wyciągnąłem ręce i patrzyłem jak płomienie wesoło skaczą w górę, rozświetlając, choć odrobinę mrok nocy. Dookoła było słychać jedynie szuranie saperek, znak, że kompania A pracowała pełną parą, od tego czy zdążą do rana mo
Życie boli… Ale mało ludzi faktycznie czuje ten ból. Nie ma bezpiecznego miejsca, są tylko takie, w których chwilowo jest spokój. Ten spokój jednak, jest jedynie cieniem faktycznego spokoju, tak samo ci, którzy w nim przebywają, to tylko cienie osób. Odbicia tych, którymi byli… Czy aby na pewno? Nikt tego nie wie, bo często te cienie robią rzeczy szlachetne, heroiczne. Po co? Dla tych, którzy ich tu wysłali? Dla samych siebie? Dla innych?... Przyjemnie jest tak leżeć… Nic nie czuć, nic nie słyszeć, mieć te parę sekund… Nie żyć, tylko po prostu być, kilka chwi
Młody Niemiecki porucznik Hans Meyer wszedł do swego gabinetu i natychmiast podbiegł do niego sierżant sztabowy..
-Herr Oberleutnant telefon do pana
Porucznik skinął głową i podszedł do swego telefonu, który leżał na porządnym mahoniowym biurku, całe jego biuro mieściło się w tym mały dworku, chociaż mały to złe słowo. Może nie był rozmiarów Wersalu, ale taki mały to też nie był… Mieścił pluton czołgów, kilka ciężarówek, dwa transportery opancerzone, a za garnizon służyło t
-Kurwa mać!- Klął cały czas Paul drugi pilot w Wellingtonie. Smith pierwszy pilot i dowódca lotu zmierzył go wzrokiem, Paul był jak oszalały, a dookoła jeszcze wybuchały pociski artylerii, trafili na drugą baterię…
-Zamknij się do cholery!- Ryknął Smith, ale młody lotnik jakby go nie słyszał.
-Smith!- krzyczał przez interkom Harry, strzelec pokładowy- zaraz mu przywalę, to się uspokoi!- Jak powiedział tak zrobił, Paul jakby obudził się ze snu.
-Paul zamelduj o stracie jednego bombowca typu Wellington, podaj pozycje
Dwa Wellingtony powoli sunęły po niebie. Wings wpatrywał się jedynie w dół… Tam na dole było pełno Niemców, których najchętniej posłałby do piachu. Zrobiłby tak nie tylko z zemsty, ale z poczucia odpowiedzialności, rodzaju surowej kary, jednym słowem chciał powstrzymać dalszy rozlew krwi w tej spirali przemocy, a zrobić tak można jedynie przez zadanie większych strat. Zwrócił teraz swoją twarz na towarzyszy, major Champ siedział i spoglądał to na kokpit, to na oddział albo sprzęt. Kim próbował zasnąć, Bla
Zima... W Egipcie nie ma wielkiej różnicy czy to zima czy lato, zawsze jest ciepło. Kiedy wstałem nic nie było takie jak zawsze... Zapowiadał się dobry dzień, nie wiem skąd ten optymizm. Do lunaparu nie chodziłem... A pięknych kobiet było w Castra jak na lekarstwo, w sumie nie bylo żadnych kobiet. Kiedy legioniści uwijali się jak w ukropie na ćwiczeniach, ja postanowiłem pojeździć po mieście. Czas było na mały urlop, dawno nie byłem w mieście. Więc zaraz po śniadaniu znalazłem Petroniusza...
-Petroniuszu!
-Tak
Personal log nr 25 Day 8
We went down the hall. The first room was clear, we have removed the rubbles. There were few dead on the floor, we just wonder how they were killed... The bodies were "fresh" doctor said that they died at least two weeks ago. Never mind, we'll go down anyway. But just in case, we took few guns...
Personal log nr 25 Day 10
The hall is empty... We suposed that we will find something in here, but no... We've opened the third room. What a mess, all walls were red of blood, the stools were tripped all over the place. There were few guns on the floor too... Those guys were shooting to something before they died, the flo
Polowanie na Lisa... cz.2 by mjrIngram, literature
Literature
Polowanie na Lisa... cz.2
Był środek lata, gdy wszyscy otrzymali awans do stopnia sierżanta sztabowego. Od tamtego czasu ograniczali się jedynie do podstawowych ćwiczeń, musztry i strzelania do tarcz. Na lotnisko numer 52. wkrótce zaczęły przyjeżdżać inne 10- 15 osobowe grupy, tak iż teraz liczyli razem około 100 komandosów. Popadli w rutynę i frustrację, nie wolno im było opuszczać jednostki, więc nudzili się. Na początku zwiększono, więc dawkę ćwiczeń, ale nic to nie dało, chłopcy rwali się do walki...
-Ciekawe, kiedy wreszcie
Ciężarówka głośno podskakiwała na wybojach. Jechaliśmy już dobre 10 minut. Rozdano nam, żywność i część sprzętu. Świat pogrążony był jeszcze w półmroku... Znaliśmy przynajmniej cel- Eben Emael, a raczej potężna twierdza niedaleko tego małego miasteczka w Belgii. Dziś był 10 maja 1940 roku. Od jakiegoś czasu ćwiczenia przybrały na sile, nie wolno nam było opuszczać jednostki. Woleliśmy już „wakacje" w Czechach. To, co działo się na tamtejszych poligonach, jest nie do opisania
85 osobowa grupa Witziga miała najważniejsze i zarazem najtrudniejsze zadanie. Opanować fort Eben Emael. Cała grupa posiadała aż 65 ładunków kulminacyjnych. Kiedy my pakowaliśmy sprzęt i mieliśmy odprawę, Belgowie spali w najlepsze. Nie spodziewali się niczego... Część garnizonu została nawet przeniesiona z ciasnych baraków pod ziemią do Kanne i wsi Eben Emael. Nawet dowódca był na urlopie. Belgowie zrobili tylko jedną rzecz dobrze, zaminowali mosty wzdłuż kanału Alberta.
Junkersy Ju53\3m powoli sunęły po pasie naprę
85 osobowa grupa Witziga miała najważniejsze i zarazem najtrudniejsze zadanie. Opanować fort Eben Emael. Cała grupa posiadała aż 65 ładunków kulminacyjnych. Kiedy my pakowaliśmy sprzęt i mieliśmy odprawę, Belgowie spali w najlepsze. Nie spodziewali się niczego... Część garnizonu została nawet przeniesiona z ciasnych baraków pod ziemią do Kanne i wsi Eben Emael. Nawet dowódca był na urlopie. Belgowie zrobili tylko jedną rzecz dobrze, zaminowali mosty wzdłuż kanału Alberta.
Junkersy Ju53\3m powoli sunęły po pasie naprę
Do gabinetu weszły dwie osoby. Jedną z nich był generał Bernard Law Montgomery, drugą znano tylko z pseudonimu, mówiono na niego „Champ" skrót od champion. Generał spojrzał na młodego potężnie zbudowanego oficera.
-Czy jest pan pewien majorze, że to może się udać?
-Ależ oczywiście sir! Moim zdaniem ta akcja musi się udać...
-Nie wątpię, że jest pan przekonany o swojej racji, ale jakie straty przewidujemy?
-Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem żadnych...
-Dobrze wyrażam zgodę, ale to pan zostanie obarczony odpowi
Polowanie na Lisa... cz.2 by mjrIngram, literature
Literature
Polowanie na Lisa... cz.2
Był środek lata, gdy wszyscy otrzymali awans do stopnia sierżanta sztabowego. Od tamtego czasu ograniczali się jedynie do podstawowych ćwiczeń, musztry i strzelania do tarcz. Na lotnisko numer 52. wkrótce zaczęły przyjeżdżać inne 10- 15 osobowe grupy, tak iż teraz liczyli razem około 100 komandosów. Popadli w rutynę i frustrację, nie wolno im było opuszczać jednostki, więc nudzili się. Na początku zwiększono, więc dawkę ćwiczeń, ale nic to nie dało, chłopcy rwali się do walki...
-Ciekawe, kiedy wreszcie
Personal log nr 25 Day 8
We went down the hall. The first room was clear, we have removed the rubbles. There were few dead on the floor, we just wonder how they were killed... The bodies were "fresh" doctor said that they died at least two weeks ago. Never mind, we'll go down anyway. But just in case, we took few guns...
Personal log nr 25 Day 10
The hall is empty... We suposed that we will find something in here, but no... We've opened the third room. What a mess, all walls were red of blood, the stools were tripped all over the place. There were few guns on the floor too... Those guys were shooting to something before they died, the flo
Zima... W Egipcie nie ma wielkiej różnicy czy to zima czy lato, zawsze jest ciepło. Kiedy wstałem nic nie było takie jak zawsze... Zapowiadał się dobry dzień, nie wiem skąd ten optymizm. Do lunaparu nie chodziłem... A pięknych kobiet było w Castra jak na lekarstwo, w sumie nie bylo żadnych kobiet. Kiedy legioniści uwijali się jak w ukropie na ćwiczeniach, ja postanowiłem pojeździć po mieście. Czas było na mały urlop, dawno nie byłem w mieście. Więc zaraz po śniadaniu znalazłem Petroniusza...
-Petroniuszu!
-Tak
Dwa Wellingtony powoli sunęły po niebie. Wings wpatrywał się jedynie w dół… Tam na dole było pełno Niemców, których najchętniej posłałby do piachu. Zrobiłby tak nie tylko z zemsty, ale z poczucia odpowiedzialności, rodzaju surowej kary, jednym słowem chciał powstrzymać dalszy rozlew krwi w tej spirali przemocy, a zrobić tak można jedynie przez zadanie większych strat. Zwrócił teraz swoją twarz na towarzyszy, major Champ siedział i spoglądał to na kokpit, to na oddział albo sprzęt. Kim próbował zasnąć, Bla
-Kurwa mać!- Klął cały czas Paul drugi pilot w Wellingtonie. Smith pierwszy pilot i dowódca lotu zmierzył go wzrokiem, Paul był jak oszalały, a dookoła jeszcze wybuchały pociski artylerii, trafili na drugą baterię…
-Zamknij się do cholery!- Ryknął Smith, ale młody lotnik jakby go nie słyszał.
-Smith!- krzyczał przez interkom Harry, strzelec pokładowy- zaraz mu przywalę, to się uspokoi!- Jak powiedział tak zrobił, Paul jakby obudził się ze snu.
-Paul zamelduj o stracie jednego bombowca typu Wellington, podaj pozycje
Huk. Nagle jeep podniósł sie i przeleciał spory kawałek jak na taki ciężar. Wszyscy pasażerowie wylecieli jak z procy. Pamiętam jedynie jak upadłem. Później... Ciemność. Pamiętam zanim wyjechałem na wojnę sporo czasu spędzałem z nią, jeśli nie z nią samą to choć w myślach byliśmy razem. Pewnego razu doszedłem do wniosku, że straciłem część życia. Tak jakby coś co było nagle wyparowało, jednak wspomnień wymazać się nie da. Kiedy tak leżałem zn